Przejdź do treści

Czcionka:

Kontrast:

Szlak przyrodniczy. Czaplowizna

Czaplowizna

Tu silniej bije serce przyrodnika

 

Ach! Cóż to za miejsce dla interesujących się przyrodą i krajo­znawstwem!... Niby wszędzie jest stąd blisko, bo do kolei cztery kilometry przez las, do autobusu dwa zaledwie i niespełna trzy­kilometrowa droga leśna oddziela Czaplowiznę od Krupińskiego. A jednak jest coś w tej wiosce takiego, że ma się uczucie wiel­kiego oddalenia od świata. Czaplowizna oficjalnie nie jest zresztą nawet wioską, lecz tylko przysiółkiem pobliskiej Szynkarzyzny, położonym na obu brzegach wąskiej strugi Dzięciołek. Przez miejscowych zwana Czaplą, otoczona jest lasami i mokradłami, które ukrywają niejedną przyrodniczą niespodziankę. Czy nazwę zawdzięcza pierwszemu osadnikowi o przezwisku Czapla, czy gniazdującym tu dawniej czaplom — nie wiadomo.

Tę samą nazwę co wioska nosi rezerwat przyrody „Czaplo­wizna" o powierzchni 213,23 ha, z inicjatywy autora tych słów utworzony w roku 1980 dla ochrony naturalnego zespołu awifauny i bogatej szaty roślinnej. Rezerwat ma ogromne walory dy­daktyczne i naukowe. Ze względu na konieczność zapewnienia spokoju zwierzynie zwiedzanie powinno się odbywać tylko szla­kami znakowanymi. Skądinąd zresztą zejście z nich jest praktycz­nie niemożliwe, bo pełno wokół niebezpiecznych bagien. Bardzo ładny wgląd w rezerwat jest zwłaszcza ze szlaku zielonego.

„Ornitofauna Czaplowizny została uznana za pierwotny ze­spół ptaków o cechach przewodnich właściwych większym na­turalnym kompleksom leśnym, np. Puszczy Białowieskiej".20 Występuje tu 45 gatunków, m.in. mają gniazda ptaki tak rzad­kie, jak kruk i bocian czarny. Gnieździ się w rezerwacie sześć gatunków sikor (bogatka, modra, czubatka, sosnówka, uboga, czarnogłówka), pięć gatunków dzięciołów (czarny, duży, średni, dzięciołek, krętogłów), słonka i wiele innych. Tak bogaty ze­spół ptasi zawdzięczamy znacznemu zróżnicowaniu siedlisk i różnorodnym, dobrze zachowanym zbiorowiskom roślinnym. Warto się z nimi zapoznać, bowiem dopiero wiedza o różnicach pomiędzy poszczególnymi zbiorowiskami pozwala w pełni zro­zumieć las.

Na wilgotnych glebach rezerwatu do­minują bory sosnowe trzęślicowe i bory bagienne, a w miejscach najniższych olsy i turzycowiska. Na glebach żyźniejszych rosną płaty lasu łęgowego.

Bory trzęślicowe wyróżniają się obecnością fioletowo kwitnącej trawy o gęstych kępkach. To właśnie trzęślica modra, od której pochodzi nazwa zbiorowiska. Bar­dzo rzadka w okolicach podwarszawskich jest brzezina bagienna, zbiorowisko o cha­rakterze subatlantyckim. Nie za wiele jest takich borów bagiennych, jak w tym re­zerwacie. Zwracają uwagę łany borówki bagiennej, zwanej łochynią, oraz bagno zwyczajne, a spotykane są tu również rośliny właściwe dla torfowiska wyso­kiego: wełnianka pochwowata i żurawina błotna. W suchszych miejscach, na glebach piaszczystych, rosną bory sosnowe świeże z udziałem gatunków ciepłolubnych. Wśród roślin runa należy wymienić przede wszystkim pięć gatun­ków, które są pod całkowitą ochroną: dwa widłaki — goździsty i jałowcowaty, dwa storczyki — kruszczyk szerokolistny i listera jajowata, oraz kosaciec syberyjski. Na uwagę zasługują również rośliny rzadkie, do których należy m.in. łuskiewnik oraz nie­wielka paproć o nazwie trudnej do wymówienia przez obcokra­jowców: nasiężrzał pospolity.

 

 

O strachach wokół Czaplowizny

 

Zdawać by się mogło, iż legendy i bajania zaginęły już na Mazow­szu bezpowrotnie. Że współcześni Kolbergowie już nigdzie nie znajdą pola do popisu. Że czas dzisiejszy, z telewizorem w roli głównej, zapędził ludowe opowieści do rzeki niepamięci, pełnej zanieczyszczeń współczesnej cywilizacji. Jednak nie wszędzie. W okolicznych wioskach podania są wciąż żywe. Gdy przed niewielu laty autor odwiedzał był gospodarzy w Czaplowiźnie i Szynkarzyźnie, miał okazję wysłuchać najprzedziwniejszych hi­storii.

Jedna mówiła o tym, jak to w domu Grudkowskich z Zaku­rzą stale „coś" przesuwało sprzęty i chodziło po pustym pokoju. Schodzili się zaproszeni sąsiedzi, i to „chłopy, a nie tylko baby", co opowiadający podkreślali szczególnie. Wszyscy słyszeli to samo przez drzwi, lecz gdy wchodzili do izby, odgłosy milkły. Po zamknięciu drzwi hałasy zaczynały się od nowa. Gospodarze prosili księdza o interwencję, lecz ten odmówił. „Widać się bojał!". I tak to trwało, aż gospodarzowi przyśnił się sen, w którym matka powiedziała mu, że w stodole za deskami schowała pieniądze. Rano je odnaleźli. Dużo tego było. A straszyć przestało, bo to zmarła Grudkowska tak przypominała rodzinie o pieniądzach.

Kiedyś w Szynkarzyźnie spała w stodole grupa młodych z oko­licy — opowiada gajowy Józef Jechna z Czaplowizny, który sam uczestniczył w tym zdarzeniu. Była wśród nich jedna dziew­czyna. W nocy „coś" zaczęło targać jej pierzynę, a potem za­rzuciło ją na wszystkich. Świecili latarką i nikogo nie zobaczyli, a gdy zgasili światło, rzecz się powtórzyła. Poszli więc do dru­giego sąsieku, gdzie spali inni parobczacy. Kiedy powiedzieli, że na dole straszy, tamci nie uwierzyli i zaczęli się z nich śmiać. Aż „coś" znów im pierzynę zerwało. Nie śmiali się już. Przytrzy­mali pierzynę nogami, a jeden się na niej położył. Po chwili „coś" znów szarpnęło, chłopaka aż wyrzuciło, a pierzyna pofrunęła. Wtedy wszyscy jak jeden uciekli do chałupy. Na drugi dzień go­spodyni mówiła, że musi być cosik w tej dziewczynie, co była z chłopakami. W miesiąc później dziewczyna zmarła. Widać po nią to „coś" przychodziło.

W Czaplowiźnie nad wąską strugą jest wąska „stecka", na któ­rej straszy. Czasem widać, jak „ktoś" stoi z boku na polu, albo słychać, jak „idzie obocznie", a wtedy aż „czapka na głowie rośnie". Straszy też koło chałupy Siwka, tego co to ładne parę lat temu umarł. Można tam usłyszeć, jak w stodole stary Siwek sieczkę rżnie. „A przecież stodoły w tym miejscu już dawno nie ma". Za lasem są Choiny, nazywa się tak jedno miejsce, tamoj gdzie dziś są sośniaki za krzyżem. Tam stały trzy chojaki. Ładne były, no i żeby ich nie ścinać, powieszono na nich święty obrazek. Ale znalazł się jeden, młody, głupi i na pieniądze idący. Nie uszanował, ściął chojaki. Wtedy zaczęło straszyć. Gajowy Jechna specjalnie poszedł tam nocą w zimie. Ubrał się ciepło, wziął du­beltówkę i pistolet do tego jeszcze. Usłyszał, jak chłopy drzewo piłują, a po śniegu się niosło to piłowanie, że hej. Pomyślał: „Ja im pokażę" i poszedł za głosem piły. A tam cisza, nic nie było, tylko z innej strony piłują. I tam poszedł i też nic. Piłowali z trzeciej strony. Wtedy zląkł się, bo zrozumiał, że to są duchy.

Na północ od Szynkarzyzny jest mokradło o nazwie Żurawek. Tam również straszy. Opowiadał autorowi p. Marian Grodkow-ski z Szynkarzyzny, jak znajomy gospodarz spotkał kiedyś na Żurawku łowiącego ryby pana w kapeluszu. Miał on długie pa­zury, zupełnie jak diabeł. Gospodarz mocował się z nim i z tru­dem uwolnił się, rzucając przeciwnika do wody. „A w wodzie to aż się zakotłowało!". Innym razem ludzie ze wsi poszli łowić ryby i trafił im się duży „szczubieł" (szczupak). Oczy miał ogromne.

 

 

Trasy boczne z Czaplowizny

 Przez rezerwat Czaplowizna" do przystanku PKP Topór (znaki zielone, 4 km).

 

Bardzo praktyczny szlak łącznikowy, najpiękniejszy na pierwszym odcinku, gdzie . prowadzi wygodną drogą pośród bagiennych lasów rezerwatu.

Doliną Dzięciołka do przystanku PKP Topór (znaki żółte, .6,5 km),

Od węzła szlaków w Czaplowiźnie zrazu razem. ze zna­kami czerwonymi, po czym za mostkiem na Dzięciołku w lewo. Bar­dzo atrakcyjna trasa wiedzie doliną Dzięciołka pośród harmonijnego pejzażu o charakterze parkowym, z łąkami, kępami drzew i bliską "ścianą lasu11W części drugiej idziemy pośród borów sosnowych i lasów liściastych. .Las jest użytkowany gospodarczo, więc napotkamy i starodrzewy i zręby, i dopiero co zasadzone młodniki. Uwaga: szlak może być okresowo zamykany przez nadleśnictwo !

Do Szynkarzyzny (projekt znaki zielone). W chwili oddawania przewodnika do druku ostateczny przebieg szlaku jeszcze nie był ustalony. Prowadzić ma  na północny zachód, do wsi Szynkarzyzna Zakurze. Zatrzymują się tam autobusy prywatnej linii z Sadownego do Warszawy1 (na pl. Bankowy) — popołudniowe kursy do Warszawy po godz. 16

 

W domu wzięli się do skrobania ryb. Aż tu szczubieł mówi ludz­kim głosem: „Nie ważcie się ruszać mnie! Macie mnie odnieść tam, gdzie mnie złowiliście, bo jak nie, to zniszczę ten dom". No i zanieśli go, wrzucili do wody. „A w wodzie aż się zakotłowało"... Na całej niemal trasie tej egzotycznej wędrówki są wsie i za­grody, w których można usłyszeć takie lub podobne opowieści. To wielka gratka dla wędrowców, jeno trzeba pamiętać, że tutaj nie ma zawodowych gawędziarzy ludowych, jak np. na Podhalu. Tu­taj trzeba się najpierw z ludźmi zaprzyjaźnić i czekać cierpliwie, niekiedy przez wiele dni, zanim usłyszy się któreś z podań.